piątek, 28 listopada 2014

Rozdział I

 Zaczyna mnie to nudzić

Czerwone włosy mignęły wąsatemu mężczyźnie, a już w następnej chwili ktoś, odebrał mu stary, przyrdzewiały scyzoryk z ręki. Obejrzał się, lecz usłyszał jedynie świst powietrza i dziewczęcy chichot. Zacisnął dłonie w pięści, miał ochotę wybić zęby tym przemądrzałym dzieciakom, które myślały, że zabawa w super-bohaterów jest niesamowita.
- Przeklęte bachory – ryknął wąsacz, obracając się wokół własnej osi.
Przestrzeń po raz kolejny wypełnił chichot wzburzający złość. 
- To niedorzeczne. – Głęboki, znudzony głos dochodził z oddali, lecz zbliżał się z każdą sekundą, wydając przy tym dźwięki gumy ocierającej się o asfaltowe podłoże. – Nie dostrzeżesz kogoś, kto dopiero będzie.
Adrian, który zajmował się układaniem misternych planów, opierających się głównie na odgadnięciu dokładnej lokalizacji i przewidywaniu kolejnych kroków miejscowych opryszków, stał się Skuld – norną przyszłości, trzecią z nordyckich bogiń przeznaczenia. Swoją frazę, która miała wskazywać na piastowaną rolę, wypowiadał w najmniej odpowiednim momencie.
Tak jak pisk się pojawił, tak znikł. Potem ktoś ramieniem objął szyję mężczyzny, wcześniej gładząc policzek długim, ostrym paznokciem. Wąsacz wzdrygnął się, czując na szyi ciepły, słodki niczym kwiat wiśni oddech.
Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego grupa nastolatek bawi się w bohaterki. Czyż nie bezpieczniej byłoby zostać w domu i poczytać książkę? Od dziesięciu lat telewizja, Internet i telefony stały się ogólnodostępne, dziewczyny zawsze mogły umówić się, by obejrzeć jakiś kiczowaty serial. Nie potrafił pojąć, po co szukają zaczepki.
- Cholerne gówniarze – prychnął wąsacz, próbując obmyślić plan ucieczki spod pazurków pannic. – Zabawy w bohaterów się zachciało. Jeszcze czego! Do nauki, a nie szlajacie się nocą po ulicach. Takie jak wy zaniżają poziom wykształcenia solidnych osób!
- Jesteśmy głupie, ale wciąż mądrzejsze niż ty – rzuciła Weronika, wbijając mu strzykawkę w ramię.
Mężczyzna osunął się na ziemię z niemym zdziwieniem zastygłym na twarzy. Chciał coś krzyknąć, zawołać o pomoc, gdyż wiedział już, z kim ma do czynienia. Zrozumiał to, gdy ujrzał skrytą przez noc twarz młodej, bystrookiej dziewczyny, którą na moment oświetlił blask ulicznej latarni. Przeklęte Norny dopadły i jego, teraz zaprowadzą na policję, zgarną kasę i znów znikną.
Wąsacz zamknął oczy i zasnął, a już po kilku sekundach dało się usłyszeć cichutkie pochrapywanie.
- Zaczyna mnie to nudzić. – Adrian podszedł do Werki i ściągnął białą perukę, odkrywając czarne kosmyki. Ta łypnęła na niego spode łba, patrząc na poczochrane, sztuczne włosie niegdyś przypominające naturalne. – No już, daj spokój, w szafie stoi dziesięć identycznych!
- Głupek – rzuciła, po czym nachyliła się, wyjęła z kieszeni szerokiej bluzy kajdanki i zakuła wąsacza. – I niby to ty jesteś głową każdej operacji. 
- Jak nauczysz się przewidywać wydarzenia tak dobrze jak ja, to porozmawiamy. – Dźwignął mężczyznę. – Alek, chodź tu, jest za ciężki!
Aleksander pojawił się w ułamku sekundy, kręcąc figlarnie tyłkiem. Uwielbiał momenty, kiedy nosił karmazynową perukę, lubił udawać zalotną dziewczynę, a wyglądał przy tym naprawdę realistycznie dzięki baldachimowi grubych, długich rzęs. Mrugał zmysłowo i przesyłał całusy Adrianowi, który kręcił głową, wzdychając zirytowany. Chłopak potrafił zrozumieć, dlaczego Aleka kręcą takie rzeczy.
Chłopcy stanowili duet jeszcze przed tym, jak dołączyła do nich Weronika. Sami poznali się przez przypadek, Adrian błąkał się samotny przy głównej drodze, kiedy wpadł na Aleksandra. Ten, mając wówczas lat siedemnaście, postanowił się nim zaopiekować. Zabrał do domku w lesie, który udało mu się wynająć za pieniądze skradzione mężczyźnie w supermarkecie. Był w tak tragicznym stanie, że właściciel odstąpił mu je za grosze. Alekowi to nie przeszkadzało, dopóki w chłodne lub deszczowe wieczory miał niedziurawy dach nad głową. Dorabiał też jako sprzedawca warzyw na bazarze, pomagając staruszce, dzięki czemu zdobywał środki na życie – nie narzekał na głód, a i na czynsz był w stanie wymuskać.
Przez pierwsze pół roku sytuacja finansowa się zmieniła. Adrian posiadał nieprzeciętny talent do analizy - przewidywał każdy ruch przeciwnika, przez co doskonale radził sobie w kasynach. Wystarczył jeden wieczór i zebrali więcej pieniędzy, niż Alek widział w całym swoim życiu. Oczywiście musieli uciekać, gdyż nikt nie chciał uwierzyć, że małolat nie kantował, lecz sprawiło im to niezwykłą frajdę.
Tamtego zimowego wieczoru oglądali wiadomości. Spiker opowiadał o tym, co wydarzyło się w kraju minionego dnia. Zajadali się niezdrowym żarciem i śmiali. Po pewnym czasie wyłączyli telewizor i zgasili światła. Nie minęło dziesięć minut, a usłyszeli ciche kroki w salonie. Oczywiście obaj spodziewali się w końcu włamania i byli na to gotowi. Aleksandrowi udało się złapać złodzieja dopiero, gdy ten opuszczał dom, gdyż niechciany gość okazał niezwykle przebiegły. Potem posadził go na krześle w kuchni i zawołał Adriana.
Z początku oboje zastanawiali się, czy osoba patrząca na nich z nieukrywaną wrogością to chłopak czy dziewczyna. Krótkie włosy i ostre rysy twarzy w pierwszej chwili ich zmyliły. Dopiero kiedy włamywacz się odezwał, oboje stwierdzili, że mają do czynienia z płcią piękną. Oczywiście była to Weronika, która postanowiła „pożyczyć” kilka rzeczy. Opowiedziała, jak to uciekła z warszawskiego sierocińca, ponieważ tamtejsze metody traktowania dzieci budziły w niej wstręt. Tam wszelkie nowości elektroniczne były na pstryknięcie palca. Wychowankowie stali się królikami doświadczalnymi - sprawdzano na nich, czy sprzęty potrafią wciągnąć tak bardzo, że organizm całkiem zapomina o świecie wewnętrznym.
- Tamte urządzenia nie miały limitu czasowego – powiedziała, odwracając wzrok. – Mogłeś patrzeć w ekran telefonu godzinami, a on się nie wyłączał, nie tak jak teraz. Podczas gdy nauczycielki narzekały, że mogą pozwolić sobie jedynie na godzinę korzystania z urządzenia, moi znajomi z pokoju spędzali całe dnie w grach.
Jej determinacja, nienawiść do elektroniki i do wszelkich nowości, która ukazała się w ciemnych, niemal czarnych oczach, upewniła chłopców, że Weronika nie kłamie. Postanowili przyjąć ją do siebie i od tamtej pory zostali tercetem.
- Gdzie jest najbliższy komisariat? – zapytał Aleksander, łapiąc wąsacza za nogi. – Wątpię, byśmy dali radę przenieść tego grubasa dalej niż do ulicy.
- Nie marudź. Musimy pokonać pół kilometra – odrzekł Adrian, a następnie zaczął iść. Jak zsynchronizowany, Alek wysunął stopę równo z nim. 
Weronika ruszyła za nimi, niosąc białą perukę w rękach, jednocześnie poprawiając również swoją – czarną.
Cała trójka przemieszczała się niczym duchy – bezszelestnie, niezauważanie. Pojedynczy przechodnie nie zwracali uwagi na trójkę nastolatków i nieprzytomnego mężczyznę. Dlaczego? Bo już dawno minęła dwudziesta druga i rozpoczęła się godzina policyjna. Aby móc swobodnie poruszać się po mieście nocą porą, trzeba było wykupić sobie przepustkę. Spacerowanie bez niej było surowo zabronione i niejednokrotnie karane grzywną. Oczywiście cała trójka takowe posiadała, a wąsacz wyglądał z daleka po prostu na lubiącego fast-foody, schlanego dzieciaka.
Na komendę dotarli w piętnaście minut. Budynek nie był duży – przypominał przydrożny sklep z ogromnymi oknami. Wewnątrz jednak nie znajdowały się produkty spożywcze, a cztery pomieszczenia, w którym przesiadywali policjanci. Adrian, który nie chciał udawać kobiety przed funkcjonariuszami, został na zewnątrz. Aleksander, dobrze czujący się jako panna, powędrował za Werką, przejmując ciężar opryszka.
Siedząca za szybą policjantka nie wyglądała na zdziwioną, widząc czarnowłosą Weronikę. Wyszła ze swojego oddzielonego szkłem pomieszczenia. Była wysoką, szczupłą kobietą o pociągłej twarzy i zawsze spiętych w wysokiego koka, mysich włosach. Patrzyła na wszystko z podejrzliwością hieny, szukając korzyści tylko dla siebie. 
- Urd – rzuciła w stronę Weroniki, posępnie patrząc również na Aleksandra. – Widzę, że znów wyprzedzacie przyszłość.
Pierwsza z Norn nosiła właśnie owe imię. Weronice niesłychanie spodobał się pomysł władania i pilnowania przeszłości, więc bez większych oporów zgodziła się ją reprezentować. Jej hasło dotyczyło właśnie przemijania i mówiła je pod koniec misji.
- Taka nasza rola. 
Przez chwile dziewczyny mierzyły się wzrokiem. Żadna nie miała zamiaru się poddać, gdyż oznaczało to przegraną na pierwszej linii. Te dwie nigdy za sobą nie przepadały, dzieliła je przeogromna przepaść. Na początku „kariery” przyjaciele niezbyt dobrze radzili sobie z transportem poszukiwanych na policję. Nie posiadali wówczas przepustek, więc pozostawał im telefon. To właśnie ta policjantka potraktowała ich jak najgorszych i wlepiła mandat za poruszanie się nocą, mimo że schwytali brutalnego gwałciciela, o którym głośno było w tamtym czasie. Dla funkcjonariuszki nie liczył się fakt niebywałej współpracy nastolatków, lecz to, iż załamali zakaz. Wtedy też Weronika powiedziała o kilka słów za dużo, stając się wrogiem policjantki.
- Nie mam całego wieczoru, by się z wami użerać – przerwał niemy pojedynek Aleksander, ciągnąć budzącego się powoli mężczyznę. – Poproszę czek.
Kobieta przygryzła wargę, ale z wyraźną niechęcią podała mu trzymany papierek. Alek niemal siłą musiał jej go wyrwać, lecz zrobił to niezauważalnie. Czasem ciężko było go dostrzec, zwłaszcza wtedy, gdy brał sytuację na poważnie. Wtedy stawał się prawdziwym duchem.
Policjantka przejęła wąsacza, a Alek i Werka opuścili komisariat z uśmiechami zadowolenia. Na zewnątrz przybili sobie piątki. Adrian przyglądał się szczęśliwej dwójce, sam również unosząc kąciki ust. Chłopak naprawdę cieszył się, że to właśnie z tą pozytywnie nastawioną parą tworzy zespół.
Do leśnego domku wrócili roześmiani. Aleksander, który nie wytrzymał, objął Adriana za szyję i wpił się w jego usta, oplatając chłopaka nogami w pasie. Adrian zaś przytrzymał go za plecy. Weronika, przyzwyczajona do czułości okazywanych przez swoich przyjaciół, po prostu otworzyła drzwi i zostawiła ich na świeżym, nocnym powietrzu. Sama poczłapała do kuchni i wyjęła z zamrażarki opakowanie waniliowych lodów. Potem zajęła miejsce na kanapie i zaczęła chłonąć wiadomości z Wrącza, o których właśnie była mowa w telewizji.
Wrącze od 2054 roku pozycjonowało jako stolica Polski. Zamieszkiwało ją prawie czterdzieści milionów ludzi, którzy nie mieli ze sobą nic wspólnego, po prostu chcieli spokoju i prywatności. Stolica dla ułatwienia została podzielona na cztery dzielnice - Kretę, Zwierlit, Teron i Caglit, które pozostawały pod panowaniem przełożonych. Żadna z dzielnic niczym się nie wyróżniała, po prostu stworzono je dla bezpieczeństwa.
Spiker opowiadał o kolejnym schwytanym gwałcicielu, którego właśnie przewożono do Głównego Więzienia. Wspomniano również o ponownej interwencji trójki przyjaciół, którzy zwą się Nornami. Weronika zaśmiała się, wkładając łyżkę do ust. Lody zaczęły roztapiać się na jej języku. Zawsze bawiła ją głupota rządu. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, kto oczyszcza Teron z przestępczości, choć od ponad roku mu się to nie udało. Raz nawet goniły ich dwa samochody, jednak wraz z granicą, zostali zgubieni. O ile obywatelom można było przemieszczać się po dzielnicach, o tyle funkcjonariuszom bez pozwolenia już nie, nawet podczas pościgu. Oczywiście niejednokrotnie żądali zniesienia owej zasady, jednak prezydent wyraził się jasno – każda dzielnica ma swój oddział policjantów i w razie przemieszczenia się zbiega, należy powiadomić kolejną jednostkę.
Po pewnym czasie chłopcy dosiedli się do niej z łyżkami. Aleksander pozbył się już peruki i jego brązowo-miodowe włosy sterczały we wszystkie strony. Piwne zaś oczy przyglądały się skupionej na wiadomościach Weronice. Obserwował, jak nieświadomie mruga, a jej rzęsy rzucają cień na policzki. Alek zawsze skupiał się na szczegółach rzeczywistości, przez co w połączeniu z wybieganiem w przyszłość Adriana potrafili przewidzieć ruchy przeciwników.
Aleksander był tak skupiony na obserwowaniu dziewczęcych oczu, że nie zauważył, kiedy ta uniosła rękę i pstryknęła go w nos, uśmiechając się jednocześnie. Oboje lubili swoje towarzystwo, można było ich nazwać najlepszymi przyjaciółmi, choć to on przy pierwszym spotkaniu ją unieruchomił. Teraz razem się śmiali, gotowali, chodzili na zakupy. Adrianowi nieszczególnie to przeszkadzało, choć i jemu zdarzały się momenty zazdrości.
- Informacja z ostatniej chwili! – zawołał spiker, zwracając tym samym uwagę całej trójki. – Prezydent był tak uprzejmy, że powiadomił nas o szczegółach najnowszego projektu. Będzie on dotyczył nowych, elektronicznych sprzętów, które nie uzależniają, a można z nich korzystać, ile dusza zapragnie! Dla fanów nowinek technologicznych to wspaniała wiadomość. Miejmy nadzieję, że im się to uda.
Weronika pobladła na twarzy, a Adrian wyłączył telewizor, bojąc się, że dziewczyna za chwilę rozbije go w drobny mak, jeśli jeszcze choć przez chwile będzie widzieć twarz mężczyzny. Alek dźgnął ją w policzek, nie do końca wiedząc, czym jest delikatność w stosunku do dziewczyny. 
- Nic mi nie jest – wyszeptała, wypuszczając powietrze. – I tak im się nie uda, nie ma szans. Wszystko zależy od ludzi, nie maszyn.
- Na pewno wszystko w porządku? – zapytał zatroskany Alek, nachylając się nad nią. Czasem mimo wieku zachowywał się jak dziesięcioletnie dziecko. Zwłaszcza po udanej akcji.
- Tak, po prostu naszła mnie wizja tego, co mogłoby się stać, gdyby jednak im się udało.
Przez te wszystkie lata świat się zmieniał, zawładnęła nim elektronika. Młodzież, pochłonięta Internetem, zaczęła ignorować świat zewnętrzny. Dzieci przesiadywały godzinami w sieci. Aż nagle zaczęły się niewyjaśnione zgony, wszystkie ofiary znajdowano przed biurkami, ewentualnie w łóżkach, jednak każda przed sobą miała komputer bądź laptop. W ciągu kilku lat zmarło miliony dzieci. Nazwano ten przypadek „Epidemią Pająka” i wycofano wszelkie sprzęty elektroniczne. Oczywiście gdyby odebrać światu kontakt telefoniczny czy internetowy, cywilizacja zaczęłaby obumierać, dlatego zaczęto produkcję urządzeń z ograniczeniami. Uratowało to świat przed rychłym końcem, przywróciło stary ład, a także doprowadziło do rychłego powiększenia liczby ludności.
W sierocińcu, do którego trafiła Weronika, mieszkało wiele dzieci. Rodzice pojawiali się bardzo rzadko, a jeszcze rzadziej jakieś dziecko trafiało do rodziny zastępczej. Opiekunki, pochłonięte własnym życiem, sprowadzały starą elektronikę i dawały wychowankom, byle by dostać chwilę spokoju. Na oczach dziewczyny zmarł jeden chłopak. Tak bardzo wciągnął się w internetową grę, że nie odbierał żadnych bodźców. Po prostu siedział, klikając w klawiaturę, aż w końcu przestał oddychać. Wtedy właśnie Werka opuściła owe miejsce i zaczęła tułać się po Polsce.
Teraz świat szedł do przodu bez niepotrzebnych ulepszeń. I choć nie wszystkim podobała się taka kolej rzeczy, nikt nie śmiał protestować.
- Zaparzę herbatę! – oznajmił Aleksander i czmychnął do kuchni.
Weronika spojrzała na Adriana. On również się w nią wpatrywał, jakby próbując odgadnąć, czy to, co podpowiadała jej kobieca intuicja, okaże się prawdą.



Witam serdecznie. Jeśli znalazłeś/aś się na blogu, pewnie link do niego rzucał się w oczy. Mam nadzieję, że nie zawiodę i historia przypadnie wam do gustu.

Za betę dziękuję wybrance mojego serca.
Nie wierzę, że to napisałem.